

ODWIECZNE PYTANIE
Czym jest miłość w
świecie, w którym mężczyzna zamiast poszukiwać klucza do serca
kobiety, obywa się wytrychem? A może jest tylko grą, w której
przegrywa ten, kto pierwszy powie kocham? Była, jest i będzie,
nawet przed Bogiem, który nie liczy swego początku. Tak
upragniona wzbudza w oczach ludzi pożądliwy błysk. Niepohamowane
chęci do przeżycia „życia życiowo”. Żyje się, aby kochać, jak
kocha się, aby żyć. Jednak co o miłości może powiedzieć osoba,
która nigdy jej nie zasmakowała i musiała obejść się apetytem?
Optymistyczna myśl na dziś: konsumpcja nadejdzie jutro, lecz
wierzę w nią, bo ona jest dogmatem mej wiary. Miłość jest sensem
wczorajszej egzystencji, który jutro kłamstwem będzie. Jednakże
gdy zjawi się prawdziwa miłość, nie będzie się liczyć nic prócz
niej, o ile nie stchórzysz, usłyszawszy jej szept.

KOPCIUSZEK NA BALU
Przyjęcie
zgotowano w małej mieścinie, proszono gości szeregi
całe. Kusiły panny, mocząc usta w winie, wielu kandydatów,
szanse mniej niż małe.
Muzyka do tańca zagrała
radośnie, gdy do świata mego zatrzasnęła się brama. Udawałam
błazna, mówiąc niby wzniośle, siedząc w kącie sali, jak palec
znów sama.
Lecz tańce kiedyś przerwą, gdy ucichnie
muzyka. I zniknę, choć nie chcę, w tłumie setek
twarzy. Zniknę, choć przeciętność nigdy nie
znika, oryginalność- jak wszyscy-mogę tylko marzyć.

RACHUNEK SUMIENIA
za głupia by
zaprzestać tej męczącej gry
za mądra by jak kamikaze
zatapiać się dalej
za ambitna by przełknąć słony smak
przegranej
za mała by coś znaczyć w twoim wielkim
świecie
za słaba by przestać kochać sercem
anorektyczki
za silna by znienawidzić łakomstwem
żarłoka

NIEZNISZCZALNA
idąc wolno dmucham
na wiatr a wiatr muśnięciem całuje mą twarz lecz to niczym
pocałunek judasza policzkuje mnie słodkością
fałszu delikatnością zdrady piach do mych oczu wpada a ja
idę wciąż z oczami zamkniętymi z otwartym umysłem ziemia
kruszy się pod mymi stopami a ja padam na kolana na twarz
upadam... w powietrzu zamiera krzyk ale po chwili podnoszę
się idę dalej nic mych pragnień nie ugasi

TO TYLKO SEN
Księżyc na niebie już
świeci swym blaskiem Ja, córa życia szukam cię kochany, choć
wiem, że niechętnie zakończę to z brzaskiem Tylko to tak naprawdę
ukoi me rany.
Jak niegdyś, przy mnie siedzisz, Do ucha
szepczesz tajemnice najskrytsze, Z niekrytym zapałem ustek mych
śledzisz, I głowisz się jak zdobyć je chytrze...
Lecz nim
doczekasz na ten jeden moment, Nim wargi twoje znajdą moje
usta Zaświeci złośliwie światełko czerwone I zdasz sobie
sprawę, że to senna rozpusta.
Siadając na łóżku, szukam
pocieszenia, Ach te ramiona, wciąż czekam na nie Pocierając
oczy przeklinam marzenia, Bo nadal pustką pachnie me
posłanie.
SAMOTNOŚCI BÓL Kilka frazesów napiszę w
samotności, nie dla mnie duet, ja zawsze solo, lecz to niczym
bycie jak ptak na wolności, obok całe stado, z tobą wąskie
grono.
Siedzę niby wolna na bujanym fotelu, Mam tylko
zeszyt, w którym niby piszę... Wylewam łzy jak przede mną już
wielu, mam tak jak chciałam, spokój i ciszę.

MODLITWA
Stojąc nad twym
pomnikiem czytając inskrypcje wspominając nie chcę
płakać nie potrafię nie nauczyłeś mnie nie pokazałeś jak
to się robi nie zdążyłeś i dziś siedząc wśród obcego
tłumu twarzy umiejscowiona jestem pomiędzy
czasoprzestrzenią obserwuję obce rysy obcych słów patrzę
inaczej niż oni widzę więcej niż oni nie jestem jak
oni podobnie jak ty dlaczego mnie na to skazałeś? stojąc
nad twym pomnikiem czytając inskrypcję nie zostawiaj mnie
samej Boże dopomóż, tylko nie zostawiaj mnie samej

BEZNADZIEJNOŚĆ
Pragnę zatrzymać ten
wulkan chwil, Wyszeptać jak na spowiedzi, co czuję, kiedyś tak
blisko, dziś kilka mil, choć mi źle- nie pożałuję Czułam coś
szczerze, doprawdy szczerze? Straciłam tylko wiarę swą w
siebie. To nie możliwe, w nic już nie wierzę, nie ma już życia
w powszednim chlebie. Ni woda ożywić, ni ty pocałunkiem, ty i
ja- po dwóch świata krańcach. Umrę ja sama wraz z
porachunkiem, By bliżej być stawałam na palcach. Myślałam, że
żyję, że umiem ja być, W bałaganie myśli szukałam ciebie. Dziś
mogę tylko z rozpaczy wyć, Jak wilk- beznadziejnie- w
beznadziejnej potrzebie. Kimże ja byłam przez 16 lat? Właśnie-
nikim wśród tłumu wielkiego. Myśli w mej głowie gorzej niż
kat, pora już zasnąć, choć wiem, że bez niego

DEKALOG
Nigdy nie mów, ze
żałujesz, bo gdy robiłeś to, co żal budzi nie żałowałeś.. I
czy nie te właśnie chwile sprawiają, że teraz jesteśmy, jacy
jesteśmy? Więc nie żałuj, bo cały godny będziesz
pożałowania. Nigdy nie mów, że świat jest brzydki, bo takim
jak ty tę brzydotę zawdzięcza. I czy zrobiłeś coś by piękniejszym
był? Więc nie mów, bo w tedy i twe wnętrze okaże się
brzydkie. Nigdy nie mów, ze nienawidzisz, bo wtedy morderca
jesteś, co zabija ludzkie uczucia. I czy ta nienawiść jest
głęboka aż tak, jak ty płytki jesteś? Więc nie nienawidź, bo sam
wart będziesz jedynie nienawiści. Nigdy nie mów nigdy, Bo sam
sobie przeczyć będziesz.

KOLEJE LOSU
Kolejna książka
napisana, Kolejny rozdział przerobiony, Kolejny tytuł
nadany, Kolejna strona zapisana, Kolejne myśli
przelane, Kolejna otchłań pochłaniająca czas, Kolejna prawda,
która jutro kłamstwem będzie, Kolejny ty, który weźmiesz ją do
ręki, Wyrwiesz tę stronę, Nastąpi kolejny rozdział, Który w
swej kolejności wykolei się na torze bezsensu.

Kasia-Scarlet
| |